Dobry Boże,
zgrzeszyłem przeciwko Tobie następującymi grzechami: wierzyłem w Sprawiedliwość. Wołałem jej imię. Nie pamiętałem o znaczeniu żadnego dnia. Pożądałem. Nie pamiętałem o znaczeniu żadnej nocy. Odwrócony w stronę samotności, nie przyjmowałem do serca ani matki, ani ojca, ani Ciebie. Zdusiłem w sobie miłość. Pożądałem. Zabiłem w sobie cierpliwość. Pożądałem. Pragnąłem ciała wykutego z mojego ciała. Oczu patrzących w inną stronę. Rąk dotykających innych rąk. Ust głoszących inne słowa. Nóg stąpających po innej ziemi. Pożądałem. Mówiłem sobie fałszywe świadectwa. Pożądałem. Pożądałem. Pożądałem.
Zasługiwałem na miłość w taki sam sposób, w jaki bydło zasługuje na rzeź.
Byłem tęsknym spojrzeniem w ciemności, przeplatającym się z jego snami.
Byłem dymem ze zgaszonej świecy, ogarniającym rozpaczliwie jego ciało.
O, Boże, o, Boże, Boże...
Pożądałem.
Cóż co mogę powiedzieć .... Z resztą znasz moje zdanie na ten temat staruszko . xD Bardzo refleksyjne . Krótko mówiąc .
OdpowiedzUsuń